sobota, 30 kwietnia 2016

19. Strzał w ciemności oddany


Chronimy tych, których kochamy.
~*~
Początkowo stała w jakimś gabinecie, przeglądając teczki. Nie widziała co było ich zawartością, bo wszystkie literki i cyferki były rozmazane, tworząc wielką, czarną plamę. Usłyszała jakieś głosy z dołu i schowała wszystko tam, gdzie powinno być.
Potem sceneria szybko uległa zmianie. Było ciemno i było jej zimno.
Wiedziała doskonale, że znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dlatego miała jeden cel: uciec. Uciec, jak najdalej i przede wszystkim, jak najszybciej. Jednak zdawała sobie sprawę również z tego, że miała niewielkie szanse w porównaniu ze swoim przeciwnikiem. Być może nijakie. Nie oglądała się za siebie, a tym bardziej się nie zatrzymywała, chociaż płuca paliły ją żywym ogniem od wysiłku, do którego nie była przyzwyczajona. Jednak zmuszała swoje mięśnie do ciężkiej pracy, zaciskając zęby.
Skręciła za róg. Było ciemno i nie było widać żadnej osoby, która mogła jej pomóc, ani żadnego samochodu, przed który mogłaby skoczyć w akcie desperacji. Ciszę nocną rozdzierały jedynie jej ciężkie kroki, uderzające o chodnik i szybkie kroki zabójcy. Gdzieś w oddali przez kilka sekund było słychać miauczenie kota i szczekanie psa.
Wpadła w jakąś uliczkę, a przynajmniej tak się wydawało na samym początku. Szybko zauważyła, że wpadła w pułapkę. Trafiła na ślepy zaułek. Nie mogła się cofnąć, bo to groziło zetknięciem się twarzą w twarz z mordercą. Jednak bierność też nie wydawała się najlepszą perspektywą. Przez dwie sekundy nasłuchiwała, ale nie słyszała nic prócz szaleńczego bicia własnego serca. Mężczyzna więc mógł być tuż za ścianą.
Nie dane jej było jednak nic zrobić, bo poczuła ból w skroni i straciła równowagę, upadając obok cuchnącego kontenera na śmieci. Ten smród był ostatnią rzeczą jaką zapamiętała, zanim straciła przytomność.

Usiadła na łóżku, gwałtownie wciągając powietrze przez rozchylone usta. Czoło miała mokre od potu, a policzki od łez. Zaciskała kurczowo palce na pościeli, próbując uspokoić walenie serca i szybki oddech.
To mógł być tylko sen, ale ona wiedziała, że to nie do końca prawda. Ten sen był wspomnieniem. Już wcześniej słyszała, że została postrzelona, ale myślała, że może znalazła się po prostu w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Teraz wszystko wyglądało inaczej. Ktoś ją ścigał. Ktoś chciał ją celowo zabić. Dlatego, że widziała te teczki. Tylko co w nich było, że aż taki los miał ją spotkać? Czego się dowiedziała, że miała zginąć?
~*~
Gdy zatrzymał samochód, zastał Bellę siedzącą na ganku przed domem. Była okryta kocem i trzymała w dłoniach czarny kubek. Chociaż dzieliła ich odległość kilku metrów, widział jej czerwone i podpuchnięte oczy, co zwiastowało to, co przeczuwał – że dziewczyna płakała. Wysiadł z volvo i pokonał dzielącą ich odległość w ciągu kilku sekund. Bella podniosła się z ławki, tym samym znajdując się w jego silnych ramionach.
To dziwne, że bliskość drugiej osoby może przynieść tak wielkie poczucie bezpieczeństwa. Chociaż była na pustkowiu, gdzie nikt jej nie mógł znaleźć, strach gościł w jej życiu. A wystarczyła obecność Edwarda, by wszystko uległo zmianie. I nie chodziło tu o to, że ten człowiek jest detektywem i ma broń. Sama dokładnie nie wiedziała skąd bierze się to poczucie bezpieczeństwa.
– Już jestem – wyszeptał. Odsunął ją delikatnie i pogłaskał jej policzek opuszkami palców. – Co się stało?
Widząc jak jej oczy lśnią od łez, poczuł się źle. Nie chciał by płakała. Nie chciał by cokolwiek dręczyło tę niewinną i kruchą istotę.
– Miałam sen. – Zamknęła oczy. – A dokładniej, wspomnienie. Wiem, co stało się tamtej nocy.
Wszedł z nią do środka i usiedli na kanapie w salonie. Nie wypuszczał jej z objęć, a i ona nie kwapiła się do tego, by się z nich wyswobodzić. Skuliła się, opierając głowę na jego ramieniu i przez chwilę siedzieli w ciszy. Edward wiedział, że musi sobie wszystko poukładać, dlatego jej nie poganiał. Cierpliwość wynagradza.
– Ktoś mnie gonił – zaczęła w końcu cichym głosem, wpatrując się w widok za oknem, które zajmowało całą powierzchnię ściany północnej i pozwalało zachwycać się pięknym krajobrazem. – Jakiś mężczyzna. Przesiadałam się z autobusu do autobusu. Myślałam, że to zapewni mi bezpieczeństwo. Tamtej nocy byłam nieuważna i... – zadrżała w jego ramionach, na co automatycznie wzmocnił nieznacznie uścisk – było ciemno i zimno. Śledził mnie, ten mężczyzna, przez cały czas. Zbyt późno go zauważyłam. Zaczęłam biec, chociaż wiedziałam, że mam marne szanse. Wbiegłam do tego zaułka, ale okazało się, że to ślepa uliczka. Nie słyszałam strzału, ale poczułam ból. 
Przycisnęła dłoń do miejsca, w które trafiła kula. 
– Wcześniej śniło mi się, że stałam w gabinecie. I przeglądałam jakieś papiery. Nie wiem jak mam ci to wytłumaczyć, ale wiem, że mogłam komuś zaszkodzić. Innemu mężczyźnie. Tym, co widziałam w tych teczkach. I to on najął tego zabójcę. – Uniosła głowę i spojrzała na detektywa. – Boję się. Jeśli dowiedzą się, że żyję...
Nie dokończyła, ale nie musiała. Edward doskonale zdawał sobie sprawę, że musi pozostać w ukryciu, dopóki nie znajdzie tych ludzi. Nie chciał, by ich pierwotny plan się ziścił. Nie chciał i nie mógł do tego dopuścić.
– Wszystko będzie dobrze – zapewnił i choć sam nie rozumiał swoich pobudek, złożył na jej wargach delikatny pocałunek. – Nie pozwolę, by coś ci się stało, Bello.
Uwierzyła mu.
Zrobił dla niej już tak wiele, więc czemu miałaby twierdzić, że ta obietnica jest brednią? A nawet gdyby kłamał, w co nie wierzyła nawet najmniejsza jej cząstka, miała tylko jego. Nikogo więcej nie znała – nie licząc lekarzy i pielęgniarek, którzy zajmowali się nią w szpitalu – więc musiała polegać jedynie na tym mężczyźnie. A może nie tyle co musiała, lecz chciała.
– Przypomniałaś sobie coś jeszcze? – zapytał, na co w odpowiedzi pokręciła głową. – Niedługo pojedziemy w miejsce, gdzie cię znalazłem. Może więcej wspomnień powróci. Ale nie będziemy się śpieszyć. Zrobimy to dopiero, gdy będziesz na to gotowa.
Pokiwała głową i zamknęła oczy. Czy była gotowa? Teraz na pewno nie. Przede wszystkim, bała się. Co jeśli jej niedoszły zabójca będzie przebywał w tamtej okolicy i przypadkiem ją zauważy? Szanse są oczywiście marne, ale w tej chwili odzywała się część, która była odpowiedzialna za paranoję. Wolała na razie pozostać w domku Edwarda, w którym była bezpieczna – a przynajmniej taką miała nadzieję – i mało kto wiedział, że ona tu przebywa.
– Jesteś tutaj bezpieczna, możesz być pewna. – Pogłaskał delikatnie jej policzek. – Ale zanim wyjadę, pokażę ci jak uruchomić cały system zabezpieczeń. Jeśli coś by się działo, w sypialni masz przycisk przy szafce nocnej. Jeśli go uruchomisz, drzwi się automatycznie zablokują i zostanie wysłany sygnał do agencji ochroniarskiej, a do tego na moją komórkę. Okna w całym domu są kuloodporne. Potrafię być czasem paranoikiem – dodał, widząc jej zdziwioną minę.
Tak naprawdę założył cały ten system zabezpieczeń ze względu na swojego synka. Wolał dmuchać na zimne. Jak to się mówi: licho nie śpi. Jego wrogowie także. Ian był jego największą słabością i w ramach zemsty nie jeden mógłby chcieć zrobić coś chłopcu. Na to Edward nie zamierzał pozwolić.
Niecały rok temu, gdy prowadził sprawę kartelu narkotykowego, sporo osób chciało go zniszczyć, bo mógł – i zrobił to – im poważnie zaszkodzić. Codziennie widział pod swoim domem białą ciężarówkę. A dzięki kamerom rozmieszczonym w różnych częściach jego posiadłości widział także kręcących się w pobliżu mężczyzn. Próbowali się wedrzeć do środka, ale to poskutkowało jedynie tym, że zostali zatrzymani i zabrani do aresztu. Potem całą sprawa poszła gładko.
Po tej sprawie Edwardowi na zawsze pozostanie blizna po kuli na lewym ramieniu.

Gdy wracał od Belli, było już ciemno, a na drodze panował niewielki ruch. Był w połowie drogi i minął dopiero trzy, może cztery, samochody. Pokazał jej wszystko co i jak z zabezpieczeniami i jak ma uruchomić alarm. Co mogła zrobić również używając telefonu, gdyby znajdowała się w innym pomieszczeniu niż sypialnia. Chociaż ta była bezpiecznym miejscem. Jeśli uruchamiała alarm, nie tylko blokowały się drzwi wejściowe, ale również drzwi do sypialni.
Wybrał numer do Nick’a. Poczekał kilka sygnałów, a potem połączenie zostało przerwane. Przesunął palcem po liście kontaktów i zadzwonił tym razem do Simona. Ten odebrał od razu, w połowie pierwszego sygnału, jakby trzymał telefon w ręku i tylko czekał na telefon.
– Przesłuchiwaliście jeszcze Coldwella? – zapytał, nie siląc się na żadne powitanie.
– Ciebie też miło słyszeć – zaśmiał się. – Nick pytał go o ten symbol sekty, ale milczy jak grób. Nadal czekamy na jego adwokata, który jest, kurwa, na wakacjach i będzie dopiero za dwa dni. Ten człowiek pogarsza jedynie swoją sytuację, ale jeśli mam być szczery, mam nadzieję, że zgnije w pierdlu.
– Jak dla mnie sąd mógłby odejść od reguły i dać go na krzesło elektryczne, ale omińmy nasze pragnienia. – Wrzucił lewy kierunkowskaz i przejechał, spoglądając uprzednio w lewą i prawą stroną. – Możliwe, że ma taki sam tatuaż.
– Dzwoniłem do jego żony, w końcu ona zna go najlepiej, nie tylko pod względem charakteru. Ale twierdzi, że jej mąż żadnego tatuażu nie ma. A takiego węża przecież trudno przeoczyć.
– Może po prostu nie dał się wytatuować. Albo robił sobie ten tatuaż tylko w ramach potrzeby, a potem się go pozbywał. Nie możemy czekać dwóch dni, to zdecydowanie za długo. Przecież tu chodzi o życie Davida. A być może nie tylko jego.
– Cullen, nie musisz nas uświadamiać. Doskonale wiemy, o jaką cenę toczy się ta gra.
– Przywiozę jutro na komisariat Megan – powiedział, zatrzymując się na światłach.
– Po co?
– Dla dzieci zrobi się naprawdę wiele, Simon. Wierz mi.
– Na przykład porwie jej chłopaka? – Prychnął. – Ten człowiek jest chory, nic dodać nic ująć.
– To nie ulega wątpliwością – zgodził się, dodając gazu gdy miał znów zielone światło. – Jednak zrobił to dla swojej córki. Nie ważne, że to jest głupie i nawet sąd tego nie poprze. Ale być może dla córki również powie, gdzie jest ten chłopak i zacznie współpracować. Nie sądzisz?
– W sumie coś w tym jest. Łzy i błagania córeczki. Tak, to może pomóc.
– Chyba, że jest do końca zgorzkniałym skurwielem. Wtedy będziemy musieli poczekać te dwa dni.
Po kilku minutach się rozłączył i wjechał na podjazd domu rodziców, gdzie w środku czekał na niego Ian. Znów sobie obiecał, że gdy tylko ta sprawa dobiegnie końca, bierze urlop. Może nie dwa tygodnie, a nawet kilka miesięcy. Naprawdę chciał wynagrodzić synowi to, że tak mało spędza z nim czasu.
Wysiadł z samochodu i wszedł do domu. Oczywiście, ze względu na paranoję, posiadłość rodziców Cullena także była solidnie zabezpieczona. Tu chodziło nie tylko o Iana, ale także o jego rodziców. Zależało mu na nich i chciał ich chronić. Głównie przed swoimi wrogami. Bo tacy ludzie zawsze chcą zaatakować bliskich, by złamać swoją główną ofiarę.
– Tatuś! – Usłyszał na wejściu i z salonu wybiegł jego synek, a za nim jego szczeniak. – Jesteś!
Edward się pochylił i szybko wziął małego na ręce, przytulając go do siebie.
– Jasne, że jestem. A ty dlaczego nie śpisz? Jest już po dziewiątej. – Wszedł do salonu i ucałował Esme w policzek. Carlisle najwyraźniej miał nocną zmianę. – Cześć, mamo. Nie rozrabiał za bardzo?
– Och, dajże spokój. Wiesz, jak bardzo kocham swojego wnuka. – Kobieta spojrzała na Edwarda z matczyną miłością. – Nawet jeśli czasem rozrabiał więcej niż zwykle, to opiekowanie się nim sprawia mi czystą przyjemność. Szkoda tylko, że własnego syna tak rzadko widuję.
Edward poczuł znów wyrzuty sumienia. Nie dość, że zaniedbuje syna, to jeszcze rodziców. To się zmieni, obiecał sobie w duchu.
– Przepraszam, mamo. – Usiadł obok niej, sadzając sobie Iana na kolanach. – Pracuję nad sprawą. Gdy tylko ją zakończę, wszystko się zmieni. Zobaczysz. – Posłał matce łobuzerski uśmiech.
– Chodzi o tę dziewczynę, prawda? Nadal nie wiecie kto za tym stoi?
– Mamy pewne tropy. Już niedługo wszystko się wyjaśni. Jak dobrze pójdzie, kwestia kilku dni. Wtedy biorę urlop i ten czas poświęcę Ianowi i wam. Obiecuję.
~*~
Stał na dużej polanie, trzymając ręce w kieszeniach. Obok niego stało kilku jego współpracowników. Ludzi, którzy należeli do jego grupy, albo jak inni mówią – do sekty. Każdy nosił na ciele jego symbol. I każdy wiedział czym grozi zdrada.
– Gotowe. – Usłyszał głos Tylera.
– Więc zrób to – powiedział zdecydowanie, nie odrywając wzroku od polany.
Wiedział, co się kryje pod niepozornym pięknem przyrody. On i jego współpracownicy. Nikt więcej nie wiedział co kryje się pod ziemią. Ludzie. Tam znajdowali się ludzie, którzy zasłużyli sobie na taki los. 
Na przykład David.
Ale to nie wyszło z jego perspektywy. Chciał odejść, ale nie dlatego tu się znalazł. To Michael go tu przywlókł. I Michael będzie za to odpowiadał.
Poczuł na plecach gorąco, gdy cały dom zajął się ogniem. Mógł się zemścić jeszcze bardziej, wypuszczając Davida. Ale sam jeszcze wpadnie przez to w kłopoty. Wolał więc nie ryzykować. Odwrócił się powoli i patrzył, jak dom płonie. Mieszkał tu dość długo. A ta suka kroczyła po tej polanie, nie wiedząc, że pod jej stopami umierają ludzie, uwięzieni w metalowych skrzyniach. Też powinien spotkać ją ten los. Nikt nie zobaczy dymu, bo najbliższy budynek znajdował się kilkadziesiąt kilometrów stąd.
– Co teraz, szefie? – zapytał James, wysoki i rosły brunet, który był jego prawą ręką. I który był niezwykle przydatny, bo od dziecka chorował na analgezję wrodzoną, Wojownik nie czujący bólu, to przydatny wojownik.
– Jedziemy – rzucił i wsiadł do samochodu.
Wszystko spłonie – nie zostanie nic. Ani nikt.

Witajcie kochani! Cóż, chyba jestem zadowolona. Po pierwsze dlatego, że długo na rozdział nie trzeba było czekać, prawda? Patrząc wstecz, na to jak wcześniej pisałam i w jakim tempie... :) Niestety, amnesia-life niedługo dobiegnie końca. Powody są dwa. Po pierwsze: chcę. Po drugie: tak miało być od samego początku. Więc staram się nie pisać takiego misz masz, by koniec był, jak niektórzy. Jednak... zacznę coś innego. Coś, nad czym pracuję od dawna. Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego.

Pozdrawiam,
Mrs.Cross!

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział!!! Szkoda,że to już końcówka. Ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy i Bella,Edward i Ian stworzą szczęśliwą rodzinę. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Naprawdę lubię twoje opisy, są bardzo dobre. Czyta się to przyjemnie, wszystko jest tak dobrze przedstawione. Naprawdę świetny rozdział. Skoro to opowiadanie za niedługo ma dobiec końca... to jestem naprawdę ciekawa zakończenia tej historii.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka :) Fakt, wygląda na to, że amnesia-life powoli dobiega końca, chociaż wciąż mam wrażenie że wiele spraw zostały do załatwienia. Po pierwsze, Bella. Powoli zaczęła odzyskiwać pamięć, ale wciąż nie pamięta wszystkiego,. Mnie najbardziej ciekawi, czy jest jakiś związek pomiędzy nią a sprawą Morgan. Końcówka mroczna, ale mam nadzieję, że David przeżyje.
    I swoją drogą, rozumiem, że masz już jakieś pomysły na coś kolejnego? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już mam wszystko na coś kolejnego :) Blog, szablon, zwiastun, prolog, notatki... jestem przygotowana. Chyba :)

      Usuń
  4. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałam wspomnienia Belli, miałam ciarki. Nic się nie zmieniło, zresztą trudno byłoby odczuwać coś innego, prócz przejmującego niepokoju – i to pomimo świadomości tego, jak to tak czy inaczej musiało się skończyć. Bardzo łatwo sobie wyobrazić, co ona przeżywała, zresztą sama dobrze to oddałaś – ten strach i świadomość możliwej śmierci.
    Bella wiedziała za dużo, więc musiała zostać zlikwidowaną. Teraz pamięta, ale nie wiem czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Czasami niewiedza jest lepsza, chociaż pewnie nawet gdyby nie odzyskała wspomnień, znajdowałaby się na „czarnej liście”. Chyba zwykle tak to działa, tym bardziej, że zostawienie niewygodnego świadka nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Dziewczyna powinna się cieszyć, że w ogóle żyje i że ma Edwarda. Trudno mi stwierdzić, czy sama kwestia odzyskania tych wspomnień jest dobra, czy przeciwnie. Na pewno wiele wyjaśni, ale…
    Hm, Edward i Bella są coraz bliżej ;> Poza tym wciąż zachwyca mnie relacja Eda z synkiem *-* Esme jest kochaną babcią, ale to zawsze było wiadome – kochająca matka nie mogłaby być inna. Jednak to nie to samo, co Cullen z synem – ciągle mnie zachwyca, zresztą Ian jest uroczy c:
    Ta końcówka, ostatnia perspektywa… Chociaż wiem co i jak, to emocje jednak są. Krótko, ale treściwie, a ja coraz bardziej niecierpliwie czekam na koniec – bo słyszeć to nie to samo, co przeczytać. Trzymam za Ciebie kciuki, zresztą jak i za to opowiadanie :D

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń