środa, 24 grudnia 2014

06. Chodź, żyj w moim życiu


Miłość.
Nie mylmy jej z zauroczeniem.
Jak to jest, że dwoje całkowicie obcych sobie ludzi potrafi obdarzyć się tak mocnym uczuciem? Dziś nie wiedzą o swoim istnieniu, a jutro nie mogą bez siebie żyć. Akceptujesz tą osobę taką, jaka jest. Nie musi być idealna, ale ty i tak ją kochasz.
Ryzykujesz wszystko co masz, aby ta osoba była szczęśliwa i bezpieczna. Nie chcesz, aby groziło jej nawet najmniejsze niebezpieczeństwo.
Miłość potrafi dać nam wiele cudownych i niezapomnianych chwil. Sprawić, że chce nam się żyć.
Jednak miłość może nas także zniszczyć, jeśli kochamy niewłaściwą osobę.
~*~
Zielone oczy lustrowały otoczenie. Jedyne, co można było z nich wyczytać to strach, a może nawet i przerażenie. Był sam, zagubiony w tym wielkim świecie. Nie miał pojęcia, gdzie powinien iść. W prawo? W lewo? Do przodu czy może zawrócić?
Przyciskał do siebie pluszowego misia, który był brudny, tak jak i on sam. Jego żołądek ciągle domagał się jedzenia, a drobne ciało drżało z zimna.
Chciał do mamusi, ale wiedział, że to jest nierealne. Tamten pan w rękawiczkach ją zabrał. Szukał też i jego, ale on szybko uciekł. Nie wiedział, co tamten pan mógł mu zrobić. Mamusia zawsze mu mówiła, aby nie rozmawiać z obcymi. A on mamusi zawsze się słuchał.
Pociągnął noskiem. Zaczęło padać. Wbiegł do jakiegoś zaułka i schował się za śmierdzącym kontenerem na śmieci. Aby chociaż trochę schować się przed deszczem, nakrył się kawałkiem tektury oderwanym od jakiegoś kartonu. Nie dawało mu to ani odrobiny ciepła, ale chroniło. Skulił się, nadal tuląc do siebie maskotkę.
Proszę, proszę. Ja chcę do mamusi.

Otworzył szybko oczy i oparł się o pobliską ścianę.
Cholera! Znów pozwolił, aby drzwi, które dawno zamknął, nieco się uchyliły. Nie mógł pozwalać sobie na chwile słabości, do diabła! Co się z nim, kurwa, działo? Odetchnął głęboko. Wspomnienia zalewające jego umysł prawie zawsze sprawiały mu ból. Psychiczny jak i fizyczny.
Poczuł, jak telefon w jego kieszeni wibruje.

Już gotowy. Możesz go odebrać. Uważam, że znajdziesz coś ciekawego. Stacy.

Uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że ona mu pomoże. Pomyślał, że naprawdę będzie musiał dać jej podwyżkę. Wynagrodzenie Stacy było wysokie, ale i tak musiał bardziej docenić to, co dla niego robiła. Powiedziała mu kiedyś, że pracowałaby nawet za marne grosze. Zdecydowanie na to nie zasługiwała. Kobiety mają przecież swoje potrzeby. Kosmetyczka, fryzjer. Gdy widział cennik w niektórych salonach, do których zawoził czasem Stacy, przerażało go to. No, może nie tak dosłownie, ale jednak. Kto w ogóle wymyślił takie ceny?
Nieważne. Szybko pokonał odległość dzielącą go od auta i po chwili włączył się do ruchu. Znowu zabrzęczała jego komórka. Spojrzał na ekran. Numer zastrzeżony. Odebrał i przełączył na głośnik.
– Edward Cullen – powiedział, włączając prawy kierunkowskaz.
– Witam, panie Cullen. – Po drugiej stronie usłyszał męski głos. Zdecydowanie należał do aspiranta, który przyniósł mu telefon Megan. – Z tej strony...
– Dzień dobry, panie aspirancie. – Przewrócił w duchu oczami. Nie cierpiał, kiedy gliny mieszały się do jego spraw. Zazwyczaj w ogóle nie pomagali. Próbowali udawać lepszych, mądrzejszych, ale prawie zawsze gówno im z tego wychodziło. - W jakim celu pan do mnie dzwoni?
– Ja chciałem tylko zapytać, czy udało panu się coś odkryć w sprawie...
– Proszę mi wybaczyć, ale sprawa Megan Coldwell należy do mnie, a nie do was. – Znowu mu przerwał. Ta dwójka nie miała zamiaru się polubić. – Wykazaliście się już dawno swoją błyskotliwością, nie znajdując nic nowego, żadnych śladów. Mogę się też założyć, że telefonu nie znalazł żaden z waszych funkcjonariuszy, tylko jakiś uczciwy człowiek do was zadzwonił. Mam rację, panie aspirancie?
Dobiegło go ciche westchnienie policjanta. Nie mógł się na to nie uśmiechnąć. Tak łatwo rozszyfrować te gliny.
– Zadzwoniła do nas pokojówka. Znalazła ten telefon w pokoju hotelowym. Widziała w telewizji zdjęcie zaginionej, a potem tapetę w iPhonie.
– Tak więc pomyślała, że może to być ważne w sprawie i przyniosła telefon do was. Nieważne. Proszę mi przesłać adres hotelu oraz nazwisko tej pokojówki. I jeszcze jedno... Nie mieszajcie się, kurwa, w moje sprawy, bo jak zwykle nic nowego nie osiągnięcie, a zepsujecie tylko moje nerwy. Rozumiemy się, panie aspirancie?
– Tak, panie Cullen. My chcieliśmy tylko...
– Gówno mnie obchodzą wasze intencje – warknął. – Zostawcie to mnie. Wy mieliście już swoją okazję, aby pomóc odnaleźć Megan. Spierdoliliście. Więc teraz moja kolej. Jeśli będę potrzebował waszej pomocy, wtedy na pewno się zgłoszę. - Po tych słowach się rozłączył.
Stanął na światłach i, korzystając z okazji, zadzwonił do szpitala. Zapytał o dziewczynę, którą znalazł w zaułku, ale nie dowiedział się od pielęgniarki niczego nowego. Jej stan się nie pogorszył, ale też nie poprawił. Nadal jest nieprzytomna. Dziwne. Co robiła w tamtym zaułku? Może uciekła z domu? Może ktoś ją napadł? To wyjaśniałoby siniaki. Musiał poczekać, aż dziewczyna się wybudzi. Wtedy się wszystkiego dowie.

Wszedł do swojego gabinetu, gdzie siedziała już Stacy ze swoim laptopem. Zmarszczył brwi i usiadł obok niej. Zauważył, że do komputera podłączony jest fioletowy iPhone Megan.
- Pozwoliłam sobie zrzucić wszystkie dane z telefonu na laptopa. I sprawdziłam też drugą kartę. Naturalnie wszystko było usunięte, ale... - Popukała się w skroń palcem wskazującym. - Ma się ten spryt. Wiem, skromna jestem. Jednak ściągnęłam specjalny program. A mianowicie kilka. Okazuje się, że nasza zaginiona miała chłopaka.
– Och... A jednak. – Uśmiechnął się gorzko. – Wiedziałem, że jej koleżanki mnie okłamują.
– Niewątpliwie. Rodzice pewnie nie wiedzieli o nim.
– Uciekła z nim? – zapytał, przekrzywiając głowę.
– Nie. Na pewno nie – zaprzeczyła i przygryzła swoją pełną wargę.
Poruszała myszką i kliknęła kilka razy. Na ekranie laptopa pojawiło się zdjęcie przedstawiające Megan i jakiegoś chłopaka. Był blondynem, miał niebieskie oczy i zapewne niejedna nastolatka się w nim podkochiwała. Usta miał wykrzywione w szerokim uśmiechu.
– Przejrzałam jej wiadomości, oczywiście zrobiłam to dzięki programom, które ściągnęłam. – Stacy spojrzała na swojego przyjaciela. – Gdy będą chcieli mnie wsadzić za piractwo...
– Wyciągnę cię. – Posłał jej pokrzepiający uśmiech.
Dzięki pomocy Esme i Carlisle'a, Edward ukończył studia prawnicze. Czasami mu się to przydaje. Kiedy jego klienci wpadają w tarapaty, podają go jako swojego adwokata. A on zawsze idzie z pomocą. Taki już jest. Nie umie odmówić, jeśli może dla kogoś zrobić coś dobrego.
– Dzięki. – Zaczesała włosy do tyłu. – Wracając do tematu, dlaczego nie mogła z nim uciec. Planowali się spotkać, ale... – Znowu poruszała myszką i kliknęła. Otworzył się plik w notatniku. Zobaczył jego treść. Zwrócił uwagę na fragment, który wskazała Stacy.

– Jestem już na miejscu.
– David, gdzie jesteś?!
– Czekałam dwie godziny. Nie przyszedłeś. David, co się dzieje?! Czemu się nie odzywasz? Martwię się. Proszę, zadzwoń do mnie jak najszybciej.

– Co to ma znaczyć? – zapytał, marszcząc brwi.
– Nasza zaginiona miała się spotkać ze swoim chłopakiem, ale ten się nie pojawił na spotkaniu. Wysłała te wiadomości dwa dni przed zaginięciem.
– Czyli jej chłopaka możemy wykreślić z listy podejrzanych.
– Z listy podejrzanych tak, ale nie możemy o nim zapomnieć. Poszperałam trochę więcej. – Ponowne kliknięcia myszką. Wyskoczyło zdjęcie, jak można było się domyślić, Davida. – David Smith. Bardzo popularne nazwisko, no nie? Znalazłam kilka chłopaków o tym imieniu i nazwisku. Ale ten konkretny ma dziewiętnaście lat i patrz tu. – Dotknęła palcem wskazującym ekranu. Spod rękawa T-shirta wystawał tatuaż. Chyba wąż.
– Co ma z tym wspólnego tatuaż?
– To symbol sekty, Edwardzie. Co więcej, David Smith siedział w więzieniu, a wcześniej w poprawczaku.
– Za co?
– Za wdanie się w bójkę na zwykłej domówce. Chłopak, którego pobił, leżał dwa tygodnie w śpiączce. Miał złamany nos i cztery żebra.
– Nieźle – mruknął. – Już się nie dziwię, czemu o niczym nie powiedziała swoim rodzicom.
Stacy zacmokała.
– Pogrzebałam głębiej... Megan powiedziała swoim rodzicom o tym chłopaku.
– Wyczuwam jakieś "ale" – skomentował, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Rozpiął marynarkę.
– Detektyw jak się patrzy – zaśmiała się. – No więc, Megan powiedziała o Davidzie. Co więcej, przyprowadziła go do domu. Dzwoniłam do Coldwell'ów – wyjaśniła, widząc jego pytający wzrok.
– Zastanawiam się w tej chwili, kto tu jest detektywem. – Przeczesał włosy. – Dobra, czego się jeszcze dowiedziałaś?
– Zabronili im się spotykać. Ze względu na różnicę wieku. Ale ona ich nie posłuchała i spotykała się z nim po kryjomu.
– No tak. Typowe zachowanie zakochanych nastolatków. Nie dziwię się jednak rodzicom Megan. Okej, gdyby ona miała co najmniej dwadzieścia lat to wyglądałoby to zupełnie inaczej – Westchnął. – Masz dla mnie adres Davida?
– Nic ci po adresie. – pokręciła głową. – Dzwoniłam na jego komórkę, a potem do jego domu. Odebrała pani Smith, matka. David zaginął, dwa dni przed Megan. Od tamtej pory ani śladu. Ani jego, ani dziewczyny.
– Dowiedz się wszystkiego o tej sekcie.
– Jasne. – Zabrała laptop i wyszła.
Zaczynało się robić ciekawie.
~*~
Zmarszczyła brwi. Ponownie wybrała numer i ponownie odpowiedziała jej poczta głosowa. Dlaczego miała wyłączony telefon? Nigdy wcześniej tego nie robiła. A ostrzegała ją przed tym blondynem! Od początku wiedziała, że z tym gościem było coś nie w porządku. Ona to wiedziała, ale mimo to... Kurwa mać!
– Hej... To znowu ja – powiedziała, po raz kolejny zostawiając wiadomość na skrzynce pocztowej. – Zaczynam się martwić. Proszę, oddzwoń do mnie gdy tylko odsłuchasz wiadomości.
Nagrała się i odłożyła telefon. Bała się. Panicznie się bała. Musiała jeszcze poczekać. No i nie miała żadnych dowodów, że jej przyjaciółce może dziać się coś złego. Ale wiedziała, że coś się dzieje. Ona nigdy się tak nie zachowywała. Wysłałaby chociaż krótkiego sms’a o treści: "U mnie ok". Za długo to trwało. Policja jak to policja, nie potraktuje jej słów poważnie. Spiszą zeznania, obiecają się tym zająć i to będzie tyle.
Cholera. Musiała wymyślić coś innego. Coś skuteczniejszego.

O ile nie było za późno.
_________________________________________________________
Hej!
A więc pierwsze co bym chciała to Wesołych Świąt! I udanego Sylwestra :) Macie jakieś plany? Ja zamierzam spotkać się z przyjaciółką i jej chłopakiem. Staram się też namówić przyjaciela, aby przyjechał, ale równie dobrze mogłabym prosić ścianę. Może namówię go chociaż na to, aby ruszył dupę i pojechał ze mną, Natalią i Krzyśkiem na "Pięćdziesiąt Twarzy Greya". Czuję, że na ten film pojadę kilka razy, bo wszyscy mi mówią "jedziemy razem!". Um...
Rozdział napisałam w dwa dni, bo chciałam się wyrobić i wstawić dzisiaj :) I mi się udało :) Mam nadzieję, że z jakością notki też się spisałam :3
Pochwalcie się co dostaliście od Mikołaja! :3 Ja dostałam już kilka prezentów :3 Książkę "Niewinny" od CM Pattzy i całą serię Crossa od siostry ^.^
A więc jeszcze raz Wesołych Świąt!
Pozdrawiam,
wasza
s.w.e.e.t.n.e.s.s

środa, 17 grudnia 2014

05. To życie jest wypełnione bólem



Nienawiść.
Uczucie powodujące wiele zniszczeń w naszym życiu.
Co je rozpoczyna? Poczucie zagrożenia? Zazdrość? A może krzywda, którą ktoś nam wyrządził? Nie ma jednego, jedynego powodu, dla którego obdarzamy kogoś właśnie tym uczuciem. Ale czy zawsze nasza nienawiść jest prawdziwa? Może tylko sobie ją wmawiamy, a tak naprawdę bardzo nam zależy na tej osobie?
Mając w swoim sercu nienawiść, jesteśmy źli. Dlaczego?
Bo to negatywne uczucie. Pragniemy złego losu dla drugiego człowieka. Jesteśmy w stanie wyrządzić komuś krzywdę.
Nienawiść nigdy nie zwiastuje niczego dobrego.
~*~
Cicho, ciemno i ponuro. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek. Dopiero teraz tak naprawdę mógł odetchnąć z ulgą i zaczerpnąć powietrza pełną piersią. Wydawało mu się, że zrobił to już w samolocie, ale jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jest inaczej. Nawet podczas podróży, gdzieś w zakamarkach jego umysłu czaił się niepokój, że coś pójdzie nie tak i że jego plany pójdą się pierdolić.
Jednak miał szczęście.
Udało mu się.
Teraz zaczynał nowe życie.
Wyjął z czarnego plecaka Nike małe, prostokątne pudełko z nowym telefonem komórkowym zakupionym tutaj, w Meksyku. Daleko od jego rodzinnego miasta, ale przynajmniej bezpiecznie. Wyjął aparat z pudełka i włożył do niego nową kartę kupioną w kiosku niedaleko jego nowego mieszkania.
Zmiana telefonu i numeru nie była dla niego czymś dziwnym. Robił to dość często dla zachowania bezpieczeństwa jak i prywatności. Jednak w tym przypadku było to raczej koniecznością. Jeśli naprawdę popełnił błąd... nie chciał nawet myśleć o tym, co mógłby mu zrobić jego ostatni zleceniodawca.
Rozpakował ubrania do dużej, dębowej szafy stojącej w sypialni. Planował sobie założyć następnego dnia konto w banku, znaleźć nudną pracę, w której będzie narzekał na niską wypłatę. Będzie miał życie takie same jak wszyscy normalni ludzie. Może nawet znajdzie kobietę, z którą założy szczęśliwą rodzinę i która urodzi mu dzieci? Kto to wie. Daleko wybiegał w przyszłość, ale czy ktoś mógł mu tego zabronić? Dobrze jest mieć nieco zaplanowanego życia.
Wcisnął mały przycisk i ekran telefonu się rozświetlił. Zobaczył powitalny napis, potem przeszedł przez konfigurację.
Nie miał pojęcia, jak wyglądało będzie życie bez płatnych zleceń, bez zabijania. Lubił słuchać jak ludzie krzyczą, nie mogąc wytrzymać z bólu. Z fascynacją łamał im wszystkie kości. I nigdy nie okazywał litości.
Miał tylko jedną zasadę. Nie robił krzywdy dzieciom.
~*~
Uruchomił telefon Megan. Bateria była naładowana do połowy. No tak, był wyłączony od dnia jej zaginięcia, więc nic dziwnego, że bateria nadal trzymała. Przywitało go zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny, które widział już w jej pokoju, bo było przyczepione do tablicy korkowej umocowanej nad biurkiem. Nastolatka siedziała na łóżku trzymając gitarę.
Chciał odblokować ekran, ale musiał podać kod. Ani trochę go to nie zdziwiło. Każdy zakłada takie zabezpieczenia, aby chronić swoją prywatność. Coś o tym wiedział. Żeby odblokować jego telefon, trzeba było podać kombinację ośmiu cyfr.
Na szczęście znał kogoś, kto mógł mu pomóc z odblokowaniem telefonu. Odłożył urządzenie i wcisnął guzik interkomu.
– Stacy, chodź do mojego gabinetu – powiedział stanowczo, położył łokcie na biurku i przycisnął złączone palce do ust.
Jego asystentka wkroczyła do gabinetu z niezwykłą gracją, której mogłaby pozazdrościć niejedna przedstawicielka płci pięknej. Od kobiety emanowała niezwykła pewność siebie.
– O co chodzi, szefie? – zapytała, siadając naprzeciw niego na beżowym, skórzanym fotelu. Założyła jedną nogę na drugą, przeczesując rude włosy.
– Potrzebuję twojej pomocy. – Podsunął jej telefon. Wzięła go w dłoń, unosząc wyregulowaną brew.
– Kupujesz swojemu synowi telefon i nie wiesz, czy taki jest odpowiedni? Radziłabym ci tylko kolor zmienić. – Uśmiechnęła się drwiąco.
– Zanim kupię Ian'owi telefon, minie trochę czasu. Jest dzieckiem. Nie chcę, aby interesował się telefonami zamiast zabawkami. A co do pomocy... Wiem, że masz taki sam telefon. Musisz uzyskać dla mnie dostęp do niego. Ma hasło.
– Ciesz się, że akurat ja jestem twoją sekretarką i znam się na takich sprawach – prychnęła z uśmiechem, przekrzywiając głowę. Obdarzyła go intensywnym spojrzeniem. – Co z tą dziewczyną, którą znaleźliście z Ian'em w zaułku?
Wzruszył ramionami, kręcąc głową.
– Nie wiem. Jest nieprzytomna – powiedział jej mniej więcej to samo, co usłyszał wcześniej od lekarza.
– Cholera... Nie jest dobrze. – Przygryzła pełną wargę. – Dzwoniłam do różnych posterunków. Oczywiście nie było to łatwe, ale mam znajomości. Nikt nie zgłosił zaginięcia dziewczyny, której opis pasowałby do laski ze szpitala.
– A miałem cię o to poprosić. – Uśmiechnął się delikatnie. – Włam mi się do tego telefonu, a dostaniesz podwyżkę.
Zaczęła się podnosić.
– Przewiduję twoje prośby, Cullen. I zrobiłabym to nawet bez podwyżki, ale dzięki za twoją rozrzutność. Za pół godziny możesz odebrać to cacko. – Zaśmiała się i opuściła pomieszczenie.
Nie minęło jednak pięć minut, a Stacy ponownie weszła do jego gabinetu. Uniósł brwi.
– Co jest?
– Już wiem, czemu nic nie znalazłam, kiedy chciałam sprawdzić wiadomości tej dziewczyny. – Położyła na jego biurku coś białego i prostokątnego z jednym ukośnym rogiem. – Nasza zaginiona miała drugi numer. Wiesz, tak teraz myślę...
– O czym? – Oderwał wzrok od karty SIM i skupił go na Stacy.
– Chłopcy lubią się chwalić swoimi podbojami. – Poprawiła bluzkę i włosy. – Niezła ze mnie laska, co?
– I skromna. – Zaśmiał się cicho. – O co chodzi?
– Młody chłopak będzie chciał zaimponować starszej kobiecie. A ja jeszcze pamiętam, jak wykorzystać swoje wdzięki. – Uśmiechnęła się szeroko. – Włamię się do tego telefonu i idę zdobyć jakieś informacje wśród jej kolegów.
– Tylko się nie zapędzaj za bardzo. – Podniósł się z fotela i założył marynarkę. – Przenieś pliki z telefonu na komputer. Dosłownie wszystkie. Wiadomości, połączenia. Sprawdź bilans drugiej karty. Wszystko wyślij mi mailem. A jak odniesiesz sukcesy z dzieciakami, zadzwoń.
– Oczywiście, szefie. – Mrugnęła i oboje opuścili jego gabinet.
Stacy zajęła swoje stanowisko pracy, a on przywołał windę, myśląc o dziewczynie znajdującej się w szpitalu. Zapewne musiało minąć kilka dni żeby się wybudziła. Zależy od tego, jak silny jest jej organizm. Może nie być na tyle mocny, aby przeżyć.

Rozejrzał się uważnie po zaułku i odsunął jeden z kontenerów. Zrobił dwa kroki i zobaczył dziurę w ścianie. Kucnął i zaczął się rozglądać po ziemi. W końcu znalazł to, po co tutaj przyszedł. Nie pomylił się. Wyjął z kieszeni chusteczkę i wziął kulę, uważając aby nie zostawić na niej swoich odcisków palców. Zmarszczył brwi. Musiał to przesłać na komisariat. Zawinął znalezisko w chusteczkę i schował ją do kieszeni. Oczywiście było tu dość sporo krwi. Pokręcił głową i westchnął. Nie miał bladego pojęcia, jak tej dziewczynie udało się przetrwać.
Doskonale wiedział, jak ciężko jest żyć na ulicy. A już szczególnie, gdy stan zdrowia jest bardzo zły. Kto by pomyślał, że bogaty Edward Cullen był kiedyś biedny i bezdomny? Wiele osób myśli, że miał od samego początku kolorowe życie. Są w błędzie. Był taki okres, w którym jego życie składało się jedynie z szarych kolorów. To są rejony, w które nigdy nie wracał. Jedynie jeśli zbłądzi, postanowił zejść z obranej wcześniej ścieżki.
Wyszedł szybko z zaułka zanim znowu zboczyłby z właściwego kursu. Nie chciał wracać do krainy szarości.
~*~
Ubrał się szybko i wyrzucił zużytą prezerwatywę do kosza na śmieci stojącego przy dębowym biurku. Spojrzał na blondynkę, która leżała na łóżku z błogim wyrazem twarzy. Uśmiechnął się sztucznie. Doprowadził ją do takiego stanu. Szkoda, że ona mu się nie odwdzięczyła tym samym. Nawet porządnie obciągnąć nie umiała. Boże, nigdy więcej jej już nie tknie. Ale przynajmniej mógł ją porządnie zerżnąć, zamiast walić sobie konia pod prysznicem i wysilać swoją wyobraźnię.
Z tą małą dziwką na pewno byłoby mu dobrze mimo tego, że nie była doświadczona ani trochę. Nauczyłby ją wszystkiego. Potrzebował tylko jeszcze trochę czasu. Kilka dni, może tygodni, aż w końcu by mu uległa. Ale ta kurwa zaczęła węszyć. Wszystko szlag trafił, musiał się jej pozbyć, zanim jej ciekawość narobiłaby poważnych szkód w jego życiu.
– Spotkamy się jeszcze? – Blondynka usiadła, zaś kołdra zsunęła się z jej piersi. Patrzył się na nie przez chwilę, a potem jego wzrok znów powędrował do góry, przyglądając się jej twarzy.
– Nie – odparł, zapinając ostatni guzik błękitnej koszuli, po czym opuścił mieszkanie dziewczyny.
Musiał poszukać kolejnej małej suki. Tylko tym razem żadnych świętoszek. Nie miał zamiaru znów się cackać i udawać kogoś, kim w ogóle nie jest. Kwiatki, czułe słówka... Kurwa, po co to komu?!
Wsiadł do swojego samochodu i zerknął na zegarek.

Już czas na spotkanie.
_________________________________________
Witam!
Wiem, notki długo nie było. Znowu. Przepraszam. Szkoła zabiera mi mnóstwo czasu. Nauczyciele wstawiają jedynki... bo tak. Wypisuje sobie wszystkie oceny w notesie. Cały czas. Z angielskiego miałam tylko pozytywne i dowiedziałam się, że mam trzy jedynki. Za co się pytam? Na dodatek przez kolegę, który postanowił się wymądrzać, nauczyciel (a dokładniej to komisarz, lub nadkomisarz. Nie wiem dokładnie), zadał nam dwie prace. Na dwie strony A4. Nie wiedziałam totalnie co mam pisać ;-; Do tego dochodzi mi 1 z matematyki na półrocze jak całej klasie, ale nic dziwnego skoro mój nauczyciel ma 61 lat i mówi o swoich wnukach i o tym, że komputer to głupi sprzęt, bo wszystkich zadań matematycznych nie rozwiąże.
Dobra. Mam nadzieję, że notka się spodobałam. Na pewno się znajdą jakieś błędy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie : ) Muszę też nadrobić i skomentować kilka blogów, ale muszę najpierw znaleźć czas. Postaram się podczas przerwy świątecznej!


Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s