niedziela, 22 lutego 2015

10. Prawda skrywa się w twoich oczach


Ludzie dzielą się na kilka grup. Jedni wcale nie wierzą w takie uczucie, jakim jest miłość. Inni wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia. Kolejna grupa natomiast twierdzi, że nie jest zdolna aby darzyć kogoś takim uczuciem. Ostatni myślą, że na nią nie zasługują.
Jednak bez względu na to w co wierzymy i jacy jesteśmy, każdy z nas jest kochany. Każdy potrafi kochać. Nawet ten, który uważa, że nie ma serca. Zmieni zdanie, gdy tylko w jego życiu pojawi się odpowiednia osoba. Oboje pokonają drogę i odnajdą narząd, dzięki któremu żyjemy. Dokonują razem rzeczy, które kiedyś wydawały się niemożliwe do zrealizowania.
~*~
 Ja pana znam.
Patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, nadal próbując sobie przypomnieć skąd może go znać. On jej nie znał na pewno. Miał dobrą pamięć do twarzy. A jeśli o pamięć chodzi, to ona ją straciła, więc jakim cudem może go znać?
 To pan mnie znalazł  powiedziała cichym głosem, nieco zachrypniętym, przerywając jego rozmyślania i udzielając mu jednocześnie odpowiedzi.  Lekarz mi powiedział, że do szpitala przywiózł mnie niejaki Edward Cullen, detektyw. Więc to musi być pan. Prawda?
Skinął lekko głową. Głowił się, a odpowiedź okazała się banalnie prosta. Miał wrażenie, że ta krótka wypowiedź odebrała jej nieco sił. Być może nawet tak było. W końcu jej stan nie jest zadowalający. To, że się wybudziła, nie znaczy, że wyzdrowiała.
 Tak, to ja  powiedział cicho, ciągle się zastanawiając, co mogło się przytrafić tej dziewczynie.
Nie wyglądała na taką, która pakuje się w poważne kłopoty i ktoś chce ją zabić. Ale jak to się mówi: Cicha woda brzegi rwie. Dlaczego miałoby to nie tyczyć się tej brunetki o dużych, czekoladowych oczach? Może brała udział w nielegalnych transakcjach, może zadawała się z nieodpowiednimi ludźmi. A może po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Miał nadzieję, że pozna odpowiedzi na wiele dręczących go w tej chwili pytań, związanych z tą dziewczyną. I że odzyska pamięć.
 Jest pan dobry w tym co robi? – Jego rozmyślania znów przerwał głos brunetki.
 Staram się być jak najlepszy, ale nie ma ideałów  odpowiedział, wzruszając delikatnie ramionami.  Zawsze staram się iść po tropach do celu i rozwiązywać zagadki.
 A moją umiałby pan rozwiązać?  W jej brązowych oczach zapaliła się iskierka nadziei.  Czy umiałby pan mi pomóc odzyskać swoją tożsamość i dawne życie?
Czy umiał? Sam musiał sobie odpowiedzieć na to pytanie. Przez kilka dłużących się sekund na sali panowała kompletna cisza, przerywana jedynie piszczeniem aparatury. Pomyślał sobie, że dziewczyna wygląda na strasznie kruchą i bezbronną. Zapewne tak właśnie było.
 Postaram się – powiedział w końcu i zdobył się na delikatny uśmiech.  Ale chwilowo nie mam żadnego punktu zaczepienia. Jedynie zaułek w którym znalazłem panią i nabój.
 Nabój?! – Jej głos zrobił się nieco piskliwy i zobaczył na aparaturze, że bicie jej serca zaczęło przyśpieszać.
Warknął na siebie w myślach. Po co od razu z tym wyskakiwał? Mógł odczekać kilka dni i dopiero o tym powiedzieć.
 Spokojnie, nic ci nie grozi  zapewnił. Szpitale były dobrze chronione, przynajmniej taką miał nadzieję.  Potrzebujemy czasu, ale dowiemy się wszystkiego.  Najlepszym na to sposobem byłoby aby odzyskała pamięć, ale o tym można sobie tylko chwilowo pomarzyć. Patrzył na monitorze jak jej tętno się uspokaja.
 Dziękuję panie Cullen.  Brunetka zamknęła oczy i skrzywiła się lekko.  Co ze mną będzie? Gdy stąd wyjdę? Gdzie się podzieję?
 O to też się nie musisz martwić. Coś wymyślimy. Zanim wyjdziesz ze szpitala, trochę czasu upłynie  zapewnił.
Sam nie miał pojęcia co będzie z tą dziewczyną. Oczywiście nie będzie mógł jej tak zostawić samej, na pastwę losu. Gdyby był bezuczuciowym skurwysynem, na pewno byłoby mu z tym łatwiej. Po prostu dałby sobie z nią spokój, nie przejmował się co z nią będzie gdy opuści to cholerne miejsce, jakim jest szpital. Nie musiałby jej nawet pomagać. Ale nie jest skurwielem bez uczuć, więc nie może tak postąpić. Miałby wyrzuty sumienia, że pozostawił tą dziewczynę zdaną samą na siebie.
 Czy... czy istnieje szansa, że odzyskam pamięć?  zapytała cichutko. I mimo tego, usłyszał w jej głosie nutkę strachu.  Tylko niech mnie pan nie okłamuje.
 Nie wiem  westchnął i przeczesał włosy.  Lekarze mówią, że jest prawdopodobieństwo. Jak wspomniałem już wcześniej, potrzebujemy czasu. Dopóki sobie nie przypomnisz, załatwimy ci nową tożsamość, wyrobimy potrzebne dokumenty.
Nie umiała powstrzymać delikatnie uśmiechu. My. Tak właśnie powiedział. Czyli naprawdę jej pomoże. Nie zostawi jej samej z tym wszystkim. Dziwne było jednak dla niej to, że chociaż widzi tego mężczyznę pierwszy raz, tak przynajmniej przypuszczała, już mu ufała.
Czy słyszała wcześniej o Edwardzie Cullenie? Pielęgniarka, która zmieniała jej kroplówkę, mówiła że Edward Cullen jest bardzo sławnym detektywem i często o nim mówią w telewizji lub piszą w gazetach. Więc istniało prawdopodobieństwo, że kiedyś już o tym człowieku słyszała albo czytała, ale być może nawet nie zwróciła na to uwagi.
 Dziękuję panie Cullen  szepnęła.  To dla mnie bardzo wiele znaczy.
 Jeszcze nie ma za co dziękować  zapewnił i pokręcił lekko głową.  Ale mam nadzieję, że będzie.

Opuszczając szpital, czuł się dziwnie. Chciał tam wrócić. Do sali, gdzie leżała brunetka o czekoladowych, dużych i przestraszonych oczach, do tego z amnezją. Nie miał pojęcia skąd w nim takie odruchy. Nie rozumiał tego i poniekąd go to martwiło, a zarazem irytowało. Zaczerpnął świeżego powietrza i na kilka długich sekund zamknął oczy. Nie. Nie może mieszać spraw prywatnych ze sprawami służbowymi. Tak nie zachowuje się dobry detektyw.
Znalazł na parkingu swoje volvo i wsiadł za kierownicę. Nie, to nie są żadne pobudki, które powinny go martwić. To po prostu zwykła detektywistyczna ciekawość. Chciałby jak najwięcej dowiedzieć się o tej dziewczynie. Wiedzieć dlaczego leżała w tym zaułku, w tak ciężkim stanie z raną po kuli.
Tak, to jest dokładnie to. Nic więcej.
Naturalnie, gdyby nie miała amnezji, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, czyż nie? Ale Edward już dawno się nauczył, że życie łatwe nie jest. A gdyby było, co to byłoby za życie, prawda? Bardzo nudne.
Wyjechał z podziemnego parkingu i dołączył do ruchu ulicznego. Wybrał numer Stacy i włączył zestaw głośnomówiący.
 Biuro detektywistyczne Edwarda Cullena, mówi jego ukochana sekretarka Stacy, słucham.
 Ukochana sekretarka?  powtórzył z nutą rozbawienia.
 Wiedziałam, że to ty szefie. W czym mogę ci pomóc tym razem kochaniutki?
 Kochaniutki? Stacy, przystopuj z tymi nazwami. Prześlij mi w wiadomości adres Davida  polecił, zatrzymując się na skrzyżowaniu.
Usłyszał w tle stukanie klawiatury, a potem kilkusekundową ciszę.
 Gotowe. A mogę wiedzieć po co ci ten adres czy to jakaś tajemnica zawodowa?  zaśmiała się.
 Zamierzam porozmawiać z jego rodzicami i przeszukać jego pokój. Tak Stacy, możesz mi towarzyszyć. Spotkamy się tam za pół godziny, zgoda?
 Za pół godziny, załapałam. To cześć  rzuciła i się rozłączyła.
Odczytał adres i poczuł jak jego mięśnie sztywnieją. Doskonale znał tamtą okolicę.
Wracamy na stare śmieci.
~*~
Gdzie ja jestem do cholery? pomyślał, kiedy był prowadzony przez wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyznę, który był łysy i miał krzywy nos, co mogło świadczyć o tym, że kiedyś był złamany.
 Co z Megan? Gdzie ona jest? Co jej zrobiliście?  zapytał po raz kolejny, bo poprzednimi razy nie otrzymał odpowiedzi.
Jednak tym razem mężczyzna, najwyraźniej zirytowany ciągłymi i tymi samymi pytaniami, zatrzymał się i wymierzył chłopakowi cios w brzuch. Blondyn zgiął się od potężnego i mocnego uderzenia. Nogi się pod nim ugięły, a krzyk uwiązł w gardle. Przed oczami mu pociemniało. Miał wrażenie, że coś mu w środku pęka. Oddychanie stało się trudniejsze.
 Jeszcze raz się odezwiesz, a cię zabiję.  Łysy mężczyzna szarpnął chłopakiem, zmuszając go do wstania, nie zwracając uwagi na to w jakim teraz jest stanie.
Byli sami na wielkiej polanie. Bynajmniej tak myślał blondyn. Jego oprawca wiedział, że oprócz nich jest tutaj jeszcze kilka osób. Być może ktoś z nich jest martwy. Ale to go też nie obchodziło. Rzucił chłopakiem niczym workiem kartofli i z kieszeni wyjął pęk kluczy. Zrobił kilka kroków, przykucnął i po kilku sekundach uniósł metalową klapę, jedną z wielu, która zaskrzypiała w proteście.
Spojrzał na chłopaka, który dyszał z bólu, i stwierdził, że sam nie przyjdzie, dlatego po niego wrócił. Wrzucił go do metalowej skrzyni, w której mieścił się bez problemu i zatrzasnął metalową klapkę, a następnie zamknął ją na kłódkę.
 Miłej śmierci chłoptasiu  mruknął, odwrócił się i odszedł.
Dzień dobry! Wiem, rozdziału nie było długo, ale już tłumaczę. Po pierwsze: brak weny twórczej. Po drugie: huśtawki nastrojów. Po trzecie: rozchorowałam się i tydzień spędziłam w łóżku, ale jak wróciłam do szkoły to miałam zaległości i nadal byłam chora. Jeszcze miałam dwie osiemnastki znajomych no i jakoś ten czas mi zleciał, niestety. Ale rozdział się pojawił! No i nowy szablon główny, z którego jestem zadowolona. A wam jak się podoba? :)
No, to już ode mnie tyle.

Jak zawsze proszę o szczere komentarze :) Im jest ich więcej pod notką, tym większa motywacja do napisania kolejnego rozdziału!

Zapraszam również na nowo rozpoczętego bloga:

Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s