Człowiek rodzi się ufny, a co za tym idzie, również i naiwny. Nie zna świata, nie wie do czego są zdolni ludzie i nie ma pojęcia jak bardzo mogą zranić. Poznając nowe osoby, otrzymują one u Ciebie czystą, białą kartę, która powolutku się zapełnia. Być może od razu w samych negatywnych kwestiach, a być może od początku są to superlatywy, choć gdzieniegdzie są przebłyski złych słów. Potrafisz to wybaczyć, na korzyść tych dobrych - w końcu jest ich więcej, ale nigdy nie zapomnisz.
Powoli dorastasz i przekonujesz się jacy ludzie potrafią być okrutni. Nawet ci, których kartki są zapisane w pochlebstwach, mogą zrobić coś, co przekreśli wszystko, co było dawniej.
Masz przyjaciół. I dzielą się oni na dwie grupy.
Pierwsza, to ci, którzy mimo różnych przeciwności losu, mimo różnych wzlotów i upadków, na zawsze są z Tobą. Możesz na nich zawsze polegać. Przetrwa ona wszystkie kryzysy. I wasze kłótnie zawsze zostaną zażegnane.
Druga to ci ludzie, którzy po wielu latach okazują się inni niż uważałeś do tej pory. Wydawało Ci się, że możesz im ufać, ale oni robią coś, co przekreśla wszystko. Nie ważne, że macie dużo dobrych wspomnień. One są już nie ważne. Ta przyjaźń nie istnieje.
I czasami tych z drugiej grupy jest więcej. A twoje zaufanie podupada. Pamiętasz wszystkie przykre rzeczy, czy nawet słowa.
Wspomnienia nigdy nie znikną. Pozostaną na zawsze.
Masz przyjaciół. I dzielą się oni na dwie grupy.
Pierwsza, to ci, którzy mimo różnych przeciwności losu, mimo różnych wzlotów i upadków, na zawsze są z Tobą. Możesz na nich zawsze polegać. Przetrwa ona wszystkie kryzysy. I wasze kłótnie zawsze zostaną zażegnane.
Druga to ci ludzie, którzy po wielu latach okazują się inni niż uważałeś do tej pory. Wydawało Ci się, że możesz im ufać, ale oni robią coś, co przekreśla wszystko. Nie ważne, że macie dużo dobrych wspomnień. One są już nie ważne. Ta przyjaźń nie istnieje.
I czasami tych z drugiej grupy jest więcej. A twoje zaufanie podupada. Pamiętasz wszystkie przykre rzeczy, czy nawet słowa.
Wspomnienia nigdy nie znikną. Pozostaną na zawsze.
~*~
Siedział w swoim gabinecie, pogrążony rozmyślaniami i pracą. Chociaż bardziej zajmowała jego czas pierwsza z wymienionych czynności. A dokładniej, nie mógł przestać myśleć o ślicznej brunetce, o jej intensywnym, czekoladowym spojrzeniu. Z każdym dniem, wydaje mu się coraz piękniejsza. Jej stan oczywiście się już poprawia i niedługo będzie mogła wyjść z tego okropnego miejsca, jakim jest szpital.
Westchnął ciężko i oparł się na fotelu, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Dlaczego nie mógł wyrzucić ze swojej głowy tej dziewczyny? Przecież wiele razy widywał piękne kobiety, niektóre z nich były nawet w tym gabinecie. Nawet Stacy. Jednak żadna z nich nie zajmowała tak jego myśli, jak dziewczyna z amnezją. Nie potrafił o niej zapomnieć. Gdy tylko znajdował się od niej w odległości kilku metrów, pojawiała się jakaś niewidzialna siła, która ciągnęła go w stronę brunetki. Nie umiał tego wyjaśnić, bo nigdy nic takiego mu się nie przytrafiło.
Czuł też nieodpartą potrzebę by jej pomóc. I oczywiście zamierza to zrobić. Chociaż nie wpuszcza do swojego domu obcych ludzi, w tym wypadku postanowił uczynić wyjątek. Nie zamierza oczywiście zostawiać jej samej z Ian'em. Nie ma takiej mowy. A gdyby spróbowała czegoś, a lepiej dla niej samej, by tak się nie stało, to srogo tego pożałuje.
Telefon na jego biurku zadzwonił. Po chwili usłyszał w interkomie głos Stacy, informujący, że na pierwszej linii jest Nick Tremain. Wcisnął odpowiedni przycisk.
– Coś nowego, Nick? – powiedział, zamiast powitania.
– Ten cały Smith gdzieś wyjechał. Do jakiegoś domku nad jeziorem. Moi ludzie poinformowali mnie, że wyniósł z chaty jakieś rzeczy. Kazałem im go dalej obserwować.
W kącikach ust detektywa pojawił się niewielki uśmiech,
– W porządku. Może w końcu się wsypie – westchnął cicho. – Spotkajmy się dziś, w południe.
– Lunch z tobą? – Dobiegł go śmiech inspektora. – Boże, od zawsze o tym marzyłem!
Edward ze śmiechem się pożegnał i się rozłączył. Już miał wstać i wychodzić z gabinetu, gdy drzwi się otworzyły, ukazując drobniutką Stacy. Ubrana w kremową sukienkę, sięgającą do połowy ud i wysokie szpilki, prezentowała się nienagannie. Rude włosy jak zawsze były rozpuszczone. Emanowała pewnością siebie i siłą.
– Masz niezapowiedzianą wizytę – powiedziała, i przestąpiła krok w bok. Jego oczom ukazał się ojciec Davida. Zmarszczył brwi, zaskoczony widokiem mężczyzny.
Nie wyglądał tak, jak wtedy, gdy go odwiedził po raz pierwszy, a zarazem i ostatni. Wyglądał tak, jakby postarzał się o co najmniej dziesięć lat. Ciemne cienie pod oczami pokazywały, że ten człowiek nie wysypia się zbyt dobrze. Na poszarzałej twarzy malowało się zmęczenie i majaczył cień bólu. Znikła pewna siebie postawa. Mężczyzna miał przygarbione ramiona, jakby dźwigał na nich jakiś niewidzialny ciężar.
– Przepraszam panie Cullen za najście – powiedział cicho i ochryple, wchodząc do gabinetu. W rękach trzymał karton, niewielkich rozmiarów. – Czy moglibyśmy porozmawiać?
– Tak, oczywiście – Detektyw kiwnął głową, nic nie rozumiejąc. – Proszę usiąść. – Wskazał na fotel, naprzeciwko siebie.
W czasie, gdy pokonywał dystans, dzielący go od mebla, Edward zaproponował coś do picia. Erick Smith odmówił, kręcąc głową. Usiadł w fotelu i wyglądał tak, jakby ta krótka podróż od drzwi, postarzała go o kolejny rok. Postawił karton na fotelu obok, a potem uniósł głowę i spojrzał na detektywa.
– Chciałem pana przeprosić – powiedział, wprawiając miedzianowłosego w osłupienie.
Teraz to już w ogóle nic nie rozumiał. Podczas wizyty w domu Smith'a, ten był do niego wrogo nastawiony. Wyglądał, jakby zniknięcie syna w ogóle nie robiło na nim wrażenia. Było pewne, że miał ochotę wykurzyć jego i policję ze swojego domu, jakby miał coś do ukrycia. A teraz? Wygląda jak zupełnie inny człowiek, do tego przychodzi z niezapowiedzianą wizytą i przeprasza.
Jak tutaj nie zwariować, pomyślał Cullen, wpatrując się w człowieka, siedzącego po drugiej stronie biurka.
– Pana sekretarka nie powiedziała wcześniej pana nazwiska, gdy umawiała nas na spotkanie – kontynuował. – A sam pan wie jak w tych czasach działa policja. – Z rozdrażnieniem pokręcił głową. – Myślałem, że pan też tylko trochę popyta i to będzie koniec. Do tego wściekłem się, gdy oskarżył pan Davida. Jednak gdy opuściliście mój dom, wpisałem pana nazwisko w google. – Uśmiechnął się krzywo. Może w innych okolicznościach, ta informacja rozśmieszyłaby nieco Cullena, ale teraz siedział tylko w milczeniu, nie zdradzając żadnych uczuć. – Przeczytałem opinie innych ludzi na pana temat i... teraz rozumiem. Pan naprawdę chce odnaleźć Megan...
– I pana syna – wszedł mu w słowo i pochylił się nieco do przodu. – Panie Smith, choćbym miał szukać ich przez lata, nie odłożę tej sprawy na półkę. Nigdy tego nie robię.
– Wiem, teraz to już wiem. Pojechałem do domku nad jeziorem. David często tam jeździł. Kilka razy na weekend zabrał tam nawet Megan. – Otworzył karton i wyjął z niego kilka zdjęć. Wszystkie przedstawiały parę nastolatków. Megan i Davida. – On naprawdę ją kochał, panie Cullen. Chociaż siedział w więzieniu za pobicie, to naprawdę dobry dzieciak.
– Nie wątpię, panie Smith. Czy wiedział pan, że pana syn należał do sekty?
Na tę informację mężczyzna raptownie zbladł i wciągnął gwałtownie powietrza. Po chwili szoku, potrząsnął przecząco głową.
– To niemożliwe. On nigdy, by nie... – uciął nagle, jakby coś mu się przypomniało. Edward czekał cierpliwie, aż mężczyzna znów zacznie mówić. – Kilka razy pod naszym domem kręcili się dziwni ludzie. David do nich wychodził. Wyglądał tak, jakby się bał. Wtedy myślałem, że tylko mi się wydaje. Ale teraz to nabiera sensu.
– Pamięta pan, jak wyglądają ci ludzie?
– Widziałem ich kilka razy, więc... tak, pamiętam.
– Świetnie. – Edward sięgnął po słuchawkę i zadzwonił do Nicka. Odebrał po pierwszy sygnale. – Niech ktoś przyjedzie do mojego biura i zabierze Smith'a na komisariat. Wezwijcie kogoś od portretów pamięciowych.
– Co się dzieje? – zapytał inspektor.
– Być może mamy nowy trop w sprawie.
– Bardzo dziękuję. Ty musisz być Ian. Ja jestem Jocelyn. – Przynajmniej na razie.
– Fiem. Tatuś mi pofiedział. – Wdrapał się na krzesło i pomachał wesoło nóżkami.
Odwróciła wzrok od chłopca i spojrzała na mężczyznę, który stał w drzwiach. Jego twarz jak zawsze nie zdradzała żadnych uczuć.
– Miałem przyjść sam, ale Ian chciał cię odwiedzić i wiercił mi o to dziurę w brzuchu. – wzruszył ramionami. A miał słabość do swojego syna i nie był mu w stanie niczego odmówić.
Twardy mężczyzna, a daje się omotać dziecku. To ją nieco rozczuliło. Kochał swojego synka. Zauważyła to już wtedy, gdy o nim opowiadał. Jakby poza Ian'em nie było świata. Od pielęgniarek dowiedziała się, że wychowuje chłopca samotnie. Szczególnie młode pielęgniarki dużo o nim rozprawiają.
– Nie mam nic przeciwko temu – powiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Pomyślał, że z każdym dniem wygląda coraz piękniej. I z dnia na dzień zaprzątała jego myśli coraz bardziej.
Spojrzał na brunetkę, przywiązaną do łóżka. Miała seksowne ciało, pokryte warstwą potu. Patrzyła na niego zamglonymi oczami i błogim uśmiechem, jakby była na haju. A nie była. Położył się nad nią. Pociągnął jej włosy, odchylając głowę do tyłu i nakrył jej usta swoimi. Całował ją gwałtownie, niemal brutalnie. Dziewczyna jęknęła, gdy po raz kolejny wsunął w nią kutasa i zaczął ją rżnąć.
To była jedna z tych lasek, gdzie wystarczy jedna błyskotka i rozłoży dla ciebie nogi. Właśnie takie dziewczyny są lepsze, niż takie jak ta mała kurwa. Choćbyś się nie wiadomo jak starał, ona nie zaciągnie cię do łóżka. Musi ci najpierw zaufać, zobaczyć, że ją kochasz i takie różne pierdoły. Romantyczka jak się patrzy. Oczekuje serduszek i kwiatków.
Do tego była zbyt ciekawska. Dlatego musiał się jej pozbyć.
I pozbędzie się każdego następnego, kto będzie chciał mu zagrozić.
Ja byłam na Mazurach z pewnym chłopakiem, który strasznie troskliwy był xD Byłam też nad jeziorem z kumplami i koleżanką. Wybieram się też do Wrocławia z moją siostrą. Byłam w kinie ze znajomymi. Być może wyciągnę moją kochaną koleżankę do Gdyni :D A we wrześniu szykuje mi się wyjazd weekendowy do Sopotu :D
Wiele imprez też za mną, wiele jeszcze przede mną. W niedziele byłam na 18 kolegi z klasy. Chociaż napisał do mnie tego samego dnia. Jednak nie można wystawiać kolegów, prawda? :) No i mam też urodziny przyjaciół jeszcze przed sobą. Do tego wesele siostry.
Mam nadzieję, że reszta wakacji minie wam bardzo dobrze :)
Westchnął ciężko i oparł się na fotelu, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Dlaczego nie mógł wyrzucić ze swojej głowy tej dziewczyny? Przecież wiele razy widywał piękne kobiety, niektóre z nich były nawet w tym gabinecie. Nawet Stacy. Jednak żadna z nich nie zajmowała tak jego myśli, jak dziewczyna z amnezją. Nie potrafił o niej zapomnieć. Gdy tylko znajdował się od niej w odległości kilku metrów, pojawiała się jakaś niewidzialna siła, która ciągnęła go w stronę brunetki. Nie umiał tego wyjaśnić, bo nigdy nic takiego mu się nie przytrafiło.
Czuł też nieodpartą potrzebę by jej pomóc. I oczywiście zamierza to zrobić. Chociaż nie wpuszcza do swojego domu obcych ludzi, w tym wypadku postanowił uczynić wyjątek. Nie zamierza oczywiście zostawiać jej samej z Ian'em. Nie ma takiej mowy. A gdyby spróbowała czegoś, a lepiej dla niej samej, by tak się nie stało, to srogo tego pożałuje.
Telefon na jego biurku zadzwonił. Po chwili usłyszał w interkomie głos Stacy, informujący, że na pierwszej linii jest Nick Tremain. Wcisnął odpowiedni przycisk.
– Coś nowego, Nick? – powiedział, zamiast powitania.
– Ten cały Smith gdzieś wyjechał. Do jakiegoś domku nad jeziorem. Moi ludzie poinformowali mnie, że wyniósł z chaty jakieś rzeczy. Kazałem im go dalej obserwować.
W kącikach ust detektywa pojawił się niewielki uśmiech,
– W porządku. Może w końcu się wsypie – westchnął cicho. – Spotkajmy się dziś, w południe.
– Lunch z tobą? – Dobiegł go śmiech inspektora. – Boże, od zawsze o tym marzyłem!
Edward ze śmiechem się pożegnał i się rozłączył. Już miał wstać i wychodzić z gabinetu, gdy drzwi się otworzyły, ukazując drobniutką Stacy. Ubrana w kremową sukienkę, sięgającą do połowy ud i wysokie szpilki, prezentowała się nienagannie. Rude włosy jak zawsze były rozpuszczone. Emanowała pewnością siebie i siłą.
– Masz niezapowiedzianą wizytę – powiedziała, i przestąpiła krok w bok. Jego oczom ukazał się ojciec Davida. Zmarszczył brwi, zaskoczony widokiem mężczyzny.
Nie wyglądał tak, jak wtedy, gdy go odwiedził po raz pierwszy, a zarazem i ostatni. Wyglądał tak, jakby postarzał się o co najmniej dziesięć lat. Ciemne cienie pod oczami pokazywały, że ten człowiek nie wysypia się zbyt dobrze. Na poszarzałej twarzy malowało się zmęczenie i majaczył cień bólu. Znikła pewna siebie postawa. Mężczyzna miał przygarbione ramiona, jakby dźwigał na nich jakiś niewidzialny ciężar.
– Przepraszam panie Cullen za najście – powiedział cicho i ochryple, wchodząc do gabinetu. W rękach trzymał karton, niewielkich rozmiarów. – Czy moglibyśmy porozmawiać?
– Tak, oczywiście – Detektyw kiwnął głową, nic nie rozumiejąc. – Proszę usiąść. – Wskazał na fotel, naprzeciwko siebie.
W czasie, gdy pokonywał dystans, dzielący go od mebla, Edward zaproponował coś do picia. Erick Smith odmówił, kręcąc głową. Usiadł w fotelu i wyglądał tak, jakby ta krótka podróż od drzwi, postarzała go o kolejny rok. Postawił karton na fotelu obok, a potem uniósł głowę i spojrzał na detektywa.
– Chciałem pana przeprosić – powiedział, wprawiając miedzianowłosego w osłupienie.
Teraz to już w ogóle nic nie rozumiał. Podczas wizyty w domu Smith'a, ten był do niego wrogo nastawiony. Wyglądał, jakby zniknięcie syna w ogóle nie robiło na nim wrażenia. Było pewne, że miał ochotę wykurzyć jego i policję ze swojego domu, jakby miał coś do ukrycia. A teraz? Wygląda jak zupełnie inny człowiek, do tego przychodzi z niezapowiedzianą wizytą i przeprasza.
Jak tutaj nie zwariować, pomyślał Cullen, wpatrując się w człowieka, siedzącego po drugiej stronie biurka.
– Pana sekretarka nie powiedziała wcześniej pana nazwiska, gdy umawiała nas na spotkanie – kontynuował. – A sam pan wie jak w tych czasach działa policja. – Z rozdrażnieniem pokręcił głową. – Myślałem, że pan też tylko trochę popyta i to będzie koniec. Do tego wściekłem się, gdy oskarżył pan Davida. Jednak gdy opuściliście mój dom, wpisałem pana nazwisko w google. – Uśmiechnął się krzywo. Może w innych okolicznościach, ta informacja rozśmieszyłaby nieco Cullena, ale teraz siedział tylko w milczeniu, nie zdradzając żadnych uczuć. – Przeczytałem opinie innych ludzi na pana temat i... teraz rozumiem. Pan naprawdę chce odnaleźć Megan...
– I pana syna – wszedł mu w słowo i pochylił się nieco do przodu. – Panie Smith, choćbym miał szukać ich przez lata, nie odłożę tej sprawy na półkę. Nigdy tego nie robię.
– Wiem, teraz to już wiem. Pojechałem do domku nad jeziorem. David często tam jeździł. Kilka razy na weekend zabrał tam nawet Megan. – Otworzył karton i wyjął z niego kilka zdjęć. Wszystkie przedstawiały parę nastolatków. Megan i Davida. – On naprawdę ją kochał, panie Cullen. Chociaż siedział w więzieniu za pobicie, to naprawdę dobry dzieciak.
– Nie wątpię, panie Smith. Czy wiedział pan, że pana syn należał do sekty?
Na tę informację mężczyzna raptownie zbladł i wciągnął gwałtownie powietrza. Po chwili szoku, potrząsnął przecząco głową.
– To niemożliwe. On nigdy, by nie... – uciął nagle, jakby coś mu się przypomniało. Edward czekał cierpliwie, aż mężczyzna znów zacznie mówić. – Kilka razy pod naszym domem kręcili się dziwni ludzie. David do nich wychodził. Wyglądał tak, jakby się bał. Wtedy myślałem, że tylko mi się wydaje. Ale teraz to nabiera sensu.
– Pamięta pan, jak wyglądają ci ludzie?
– Widziałem ich kilka razy, więc... tak, pamiętam.
– Świetnie. – Edward sięgnął po słuchawkę i zadzwonił do Nicka. Odebrał po pierwszy sygnale. – Niech ktoś przyjedzie do mojego biura i zabierze Smith'a na komisariat. Wezwijcie kogoś od portretów pamięciowych.
– Co się dzieje? – zapytał inspektor.
– Być może mamy nowy trop w sprawie.
~*~
Siedziała na szpitalnym łóżku, z lusterkiem między nogami, zaplatając warkocz. Jej myśli ciągle krążyły wokół przystojnego detektywa. Czy jej pomoże? Od pielęgniarek dowiedziała się, że to jeden z najlepszych detektywów w tym mieście. Powiedziały jej też, że często wyręcza policję, za co ci funkcjonariusze nie za bardzo pałają do niego sympatią. Któregoś dnia nawet od miłej pielęgniarki dostała kilka gazet. W jednej z nich znalazła wzmiankę o detektywie i o sprawie jaką prowadzi. Napisano też, że ten mężczyzna zawsze rozwiązuje sprawy do końca. Więc, miała nadzieję, że w jej przypadku również tak będzie.
Współczuła rodzicom tej całej Megan. Zaginięcie córki musiało być dla nich prawdziwym ciosem.
Zastanawiała się, czy jej też ktoś szuka. Czy w ogóle kogoś miała? A może była sierotą? Często zadawała sobie to pytanie. I sprawiało ono tylko to, że rozbolała ją głowa. Za każdym razem.
Spojrzała na szare spodnie od dresu i białą bokserkę. Uśmiechnęła się ze znużeniem. Edward Cullen przychodzi do niej codziennie, kupił jej nieco ubrań, a przecież nie musiał. Bo kto mu kazał? Nie znał jej, była dla niego zupełnie obca. Mógł ją po prostu zostawić, tutaj, pozostawioną samej sobie. Wiedziała, że to dobry człowiek. Bo kto byłby zdolny do takiego aktu miłosierdzia?
– Przeszkadzam? – Usłyszała głos, od którego jej serce zabiło mocniej i szybciej. Uniosła głowę i z uśmiechem spojrzała na Edwarda Cullena.
O wilku mowa, pomyślała.
Ku jej zdumieniu, mężczyzna nie był sam. U jego boku, trzymając go za rękę, stał mały i prześliczny chłopiec, bardzo podobny do detektywa.
– Nie – odpowiedziała po chwili, wpatrując się w dziecko. Miał taki sam kolor oczu jak Edward, taki sam kolor włosów. Domyślała się, że to jego syn, bo Edward czasem o nim wspominał. Chłopiec puścił dłoń swojego ojca i podszedł do jej łóżka.
– Dzien dobly – powiedział słodkim głosikiem i wyciągnął rączkę, w której trzymał pudełko czekoladek. – To dla pani.
Nie mogła powstrzymać łez, które napłynęły jej do oczu. Wzięła słodkości od chłopca i ucałowała go delikatnie w policzek.– Bardzo dziękuję. Ty musisz być Ian. Ja jestem Jocelyn. – Przynajmniej na razie.
– Fiem. Tatuś mi pofiedział. – Wdrapał się na krzesło i pomachał wesoło nóżkami.
Odwróciła wzrok od chłopca i spojrzała na mężczyznę, który stał w drzwiach. Jego twarz jak zawsze nie zdradzała żadnych uczuć.
– Miałem przyjść sam, ale Ian chciał cię odwiedzić i wiercił mi o to dziurę w brzuchu. – wzruszył ramionami. A miał słabość do swojego syna i nie był mu w stanie niczego odmówić.
Twardy mężczyzna, a daje się omotać dziecku. To ją nieco rozczuliło. Kochał swojego synka. Zauważyła to już wtedy, gdy o nim opowiadał. Jakby poza Ian'em nie było świata. Od pielęgniarek dowiedziała się, że wychowuje chłopca samotnie. Szczególnie młode pielęgniarki dużo o nim rozprawiają.
– Nie mam nic przeciwko temu – powiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Pomyślał, że z każdym dniem wygląda coraz piękniej. I z dnia na dzień zaprzątała jego myśli coraz bardziej.
~*~
Czuł jakiś wewnętrzny niepokój, którego nie potrafił określić. Numer, który należał do Mercera był już nieaktywny. A ten już się z nim nie kontaktował. Ale nie raz słyszał, że ten facet tak działa. Wykona dla ciebie robotę, a potem aby znów go znaleźć, musisz się sporo natrudzić. Jednak na razie nie był mu ponownie potrzebny.Spojrzał na brunetkę, przywiązaną do łóżka. Miała seksowne ciało, pokryte warstwą potu. Patrzyła na niego zamglonymi oczami i błogim uśmiechem, jakby była na haju. A nie była. Położył się nad nią. Pociągnął jej włosy, odchylając głowę do tyłu i nakrył jej usta swoimi. Całował ją gwałtownie, niemal brutalnie. Dziewczyna jęknęła, gdy po raz kolejny wsunął w nią kutasa i zaczął ją rżnąć.
To była jedna z tych lasek, gdzie wystarczy jedna błyskotka i rozłoży dla ciebie nogi. Właśnie takie dziewczyny są lepsze, niż takie jak ta mała kurwa. Choćbyś się nie wiadomo jak starał, ona nie zaciągnie cię do łóżka. Musi ci najpierw zaufać, zobaczyć, że ją kochasz i takie różne pierdoły. Romantyczka jak się patrzy. Oczekuje serduszek i kwiatków.
Do tego była zbyt ciekawska. Dlatego musiał się jej pozbyć.
I pozbędzie się każdego następnego, kto będzie chciał mu zagrozić.
Cześć wam! Wiem, długo mnie nie było. Ale rozdział w końcu jest. Nie wiem czy wiecie, ale... dziś mija rok, jak założyłam tego bloga! Kurde, tak wiele się zmieniło od tamtego czasu. Nie sądziłam, że dotrwam tego dnia. Zazwyczaj moje blogi trwały krótko i pojawiał się epilog. Ale w końcu postanowiłam wziąć się za coś porządnie :D Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Napiszcie swoje opinie :) I chciałam podziękować tym, którzy są ze mną od samego początku!Jak wam mijają wakacje, kochani? Gdzie byliście na wakacjach? :)
Ja byłam na Mazurach z pewnym chłopakiem, który strasznie troskliwy był xD Byłam też nad jeziorem z kumplami i koleżanką. Wybieram się też do Wrocławia z moją siostrą. Byłam w kinie ze znajomymi. Być może wyciągnę moją kochaną koleżankę do Gdyni :D A we wrześniu szykuje mi się wyjazd weekendowy do Sopotu :D
Wiele imprez też za mną, wiele jeszcze przede mną. W niedziele byłam na 18 kolegi z klasy. Chociaż napisał do mnie tego samego dnia. Jednak nie można wystawiać kolegów, prawda? :) No i mam też urodziny przyjaciół jeszcze przed sobą. Do tego wesele siostry.
Mam nadzieję, że reszta wakacji minie wam bardzo dobrze :)
Pozdrawiam gorąco!
s.w.e.e.t.n.e.s.s